German
English
Polish

Retrospekcja.

Freedom Charity Run 2015.

Sponsor Techniczny
The runners are dressed by Craft.
Patronat Medialny

Relacja z biegu

03.09. Warszawa - Wyszków

Spaliśmy krótko. Zjechaliśmy do hotelu  z Poznania i z Halle późno. Korzystaliśmy z gościnności kolegi Ilona Andrzeja Hulewicza w Mazurskas w Ożarowie, ok 20 km do centrum, a o 8.30 planowaliśmy być pod pomnikiem Małego Powstańca na Podwalu. Przedrzeć się do centrum naszej stolicy o tej wczesnej porze graniczy z cudem. Wstaliśmy więc wcześnie.

Pod pomnikiem złożyliśmy piękną wiązankę kwiatów z szarfami w narodowych barwach Polski i Niemiec oraz Litwy, Łotwy, Estonii i Ukrainy. 

Spod Kolumny Zygmunta startował nas Wiceminister Sportu Tomasz Jędrzejczak ale zanim to nastąpiło, pięknie nas zmotywował swoim wystąpieniem. Jako wzorową inicjatywę dla stosunków polsko- niemieckich i ogólnoeuropejskich uznał Freedom Charity Run obecny tam przedstawiciel Ambasady Niemiec Lukas Wasilewski. W imieniu władz stolicy żegnała nas Katarzyna Klimek. Ze strony organizacji Lions, nie tylko byli z nami koleżanki i koledzy z Warszawy ale również Gubernator Zdzisław Ryszkowski, który specjalnie przyjechał  z Olsztyna. Biegł z nami pierwsze kilometry. 

Prawdziwą ozdobą naszego biegającego teamu były dzieci z Olimpiad Specjalnych oraz ich organizatorzy Ernest, Piotr i Marcin towarzyszący nam równo 5 km. Na tym kilometrze z wielkim żalem, żegnaliśmy także p. Kasię, przesympatyczną policjantkę na motocyklu. Osłaniała nas przy wyjeździe z Warszawy i tylko żal, że nie będzie z nami aż do samej Rygi :)

Pogoda na bieg była dzisiaj super, no może, gdy biegliśmy w słońcu, było ciut za ciepło. W Niegowie czekało na nas ok. 20 biegaczy z KB Wyszków. Wraz z nimi naczelnik Wydziału Sportu Leszek Marszał. Grupa wesołych młodych osób w tym 3 biegające dziewczyny Gosia, Kasia i Asia, która jako jedyna przebiegła już maraton(4:14). Pozostałe na razie planują. Gosia chyba wystartuje we wrześniu w Warszawie. Chłopcy szykują się "na Poznań". Będzie ostro bo jeden z nich – Paweł ma życiówkę 3:26, a drugi, też Paweł 3:01. Chce przebiec całą Koronę Polskich Maratonów poniżej trójki. Powodzenia!

Wyszków nie tylko biega ale ma wspaniałych włodarzy. Wiceburmistrz, Aneta Kowalewska powitała nas serdecznie. Złożyliśmy potem wspólnie  wiązankę pod pomnikiem Gloria Victis. 

Teraz jesteśmy w rękach specjalisty od masażu sportowego. Ludwig poszedł na pierwszy ogień, następny do regeneracji jest Daniel. To dobrze bo jutro o 9.00 do współbiegania szykują się 2 szkoły! Będzie więc miłe towarzystwo. Napęd potrzebny bo do Łomży czeka nas blisko stówka. Obiecaliśmy dobiec na 18.00.

04.09. Wyszków - Łomża

W Wyszkowie spaliśmy baśniowo, dosłownie i w przenośni bo hotel nazywał się "Baśniowy" i taki rzeczywiście był.

Pomimo mżawki w szkole podstawowej nr 2 przy ul. Matejki (też 2) czekało na nas ok 60. dzieci. Najpierw opowiedzieliśmy im o idei biegu potem o zimnej gumie do żucia, która pęka jak ten nierozgrzany mięsień, więc oczywiście była rozgrzewka, a w końcu pan dyrektor dał sygnał startu i.... wtedy dopiero zorientowaliśmy się że, zabrakło jednego zdania- "biegniemy z tą samą prędkością". Dzieci wystrzeliły jak z procy zostawiając trójkę "wytrawnych" biegaczy (tak, tak to o nas mowa ;-)) daleko w tyle. Biegły z nami blisko 2 km a najwytrwalsi byli Marcin, Michał, Miłosz, Karol, Kacper i 3 Kubusie. Pożegnaliśmy wspaniałe dzieci z Wyszkowa i ich nauczycielkę WF Kasię, a dalszy odcinek pobiegłem już tylko z "Pawłem 3:01".

Mżawka zamieniła się w miedzy czasie w deszcz ale nie przeszkadzało to nam bo z drogi asfaltowej wbiegaliśmy w piaszczystą drogę leśną gdzie była przepięknie, a rozmowa z Pawłem bardzo interesująca. Dowiedziałem się m.n., że 4 lata temu sportu w ogóle nie miał w głowie, a waga reszty ciała wraz z jego głową było 4x4kg wyższa. Dzisiaj jest szczęśliwy ze swojego życia i poza celami sportowymi ma cele zawodowe i rodzinne. Warto było by zrobić badania jak waga ciała wraz z głową jest odwrotnie proporcjonalna do poziomu szczęścia tej właśnie głowy :)

W Łomży powitała nas p. Bernadeta Krynicka, Przewodnicząca Rady Miejskiej. Razem złożyliśmy piękną wiązankę pod pomnikiem jednego z największych Polaków naszych dziejów Jana Pawła II. Pani Bernadeta piastuje poważne stanowisko ale duch u niej sportowy. Obiecała nie tylko  nas jutro wystartować ale i z nami pobiec. Wystartujemy spod ławeczki Hanki Bielickiej.

Zanim będzie start potrzebny był nam po tej długiej trasie relaks. Po tej "setce" trzeba było się zregenerować, zadbał o to przedstawiciel miasta Józef Babiel. Zabrał nas na basen, saunę i do groty solnej. Mamy więc na jutro power. Nastrój w zespole fantastyczny. Szczególnie, że dowiedzieliśmy się, że pojutrze, na granicy polsko- litewskiej będą na nas czekać dzieci ze szkoły w Słobotce aby razem przebiec polsko- litewską granicę przyjaźni.

Jutro 76 km, pora spać.

05.09. Łomża - Prostki

Wieczór, jak wielu przewidziało, poza nami bo my jesteśmy niepoprawnymi optymistami, skończył się totalną porażką. Zamiast uprawiać Łomżing przegraliśmy 1:3 z Niemcami. Ludwig i Tilman pocieszali nas, że nasi grali baaardzo dobrze...

Rano pod ławeczką  Hanki Bielickiej w centrum Łomży czekała na nas p. Bernadeta Krynicka ubrana już w koszulkę FCR 2015 wraz z kiludziesięcioma dziećmi ze szkoły podstawowej oraz Lucyną i Iwoną nauczycielkami ze szkoły specjalnej. Dzieci towarzyszyły nam  "jedną" parę kilometrów, Bernadeta, Lucyna i Iwona blisko 10. Moje wspaniałe towarzyszki przebiegły już kiedyś swoją pierwszą dychę poniżej 1 godz. Może dzisiaj, po tym wspólnym biegu przyśni się im maraton, a potem wyśni?

Dzisiaj "tylko" 75 km. Śpimy w Prostkach, trochę incognito. Chcemy wypocząć przed Swałkami, granicą i bratnią Litwą.

Odzież Craft, w którą wyposażył nas Leszek Stelmach, szef firmy Sport Team, wyłącznego dystrybutora tej szwedzkiej marki sportowej zdaje doskonale egzamin. Lekka, dobrze wentyluje, a przy tym jesteśmy widoczni z daleka. To ważne bo czesto biegniemy poboczami dróg publicznych.

 

06.09. Prostki - Suwałki

W Prostkach było wesoło bo było wesele. Po 3 dniu biegu, wiadomo krytycznym, mieliśmy zamiar wypocząć w zaciszy lasów, nad jeziorem Toczyłowo w Boguszach, w domkach kampingowych. Domki super, lasy super, jezioro też super, a najbardziej super było przyjęcie weselne, w którym braliśmy udział...leżąc w łóżkach. Kolejne hity i toasty weselne roznosiły się po jeziorze i lasach, i po ... naszych domkach kampingowych do 4.45. 100 lat dla młodej pary:-)

W Prostkach byliśmy incognito ale i tak namierzyli nas biegacze: Przemek (3:15) i Adam (3:30). Okazało się, że szukając nas po Prostkach zrobili 15 km i w końcu znaleźli nas pod kościołem gdzie kończyliśmy wczoraj, a zaczynaliśmy trasę dzisiaj. Pobiegli więc jeszcze jedną piątkę w tę i drugą z powrotem, do Prostek.

Dzisiaj biegło się dużo lepiej niż wczoraj. Nie wiele wzniesień, lekkie słońce, może jedynie wiatr ciut zbyt mocny. Koło Sypitek trafiliśmy na cmentarz żołnierzy niemieckich  z czasów I Wojny Światowej z 1914 r. Byliśmy pod wrażeniem jak gmina Kalinowo, będąca opiekunem cmentarza dba o niego. To budujące, że dbamy nie tylko o swoich przodków  ale pielęgnujemy groby obcych, nie rzadko naszych przeciwników.

Daniel biegł na ostatniej zmianie. W Poddubówku dołączyło do niego ok. 20 biegaczy z Suwałk, a przy Zalewie Arkadia dołączyło kolejnych 50. dzieci. Większość była sama, w tym 3 dziewczyny w wieku mojej wnuczki (12 l.), dwie Natalie i Klaudia. Jedno, 5- letnie było ze swoją mamą, Anią i to jaką mamą! Brzdąc siedział jej przez ostatnie 2 km na plecach. Ania zasuwała razem z nami. Na mecie powiedziała nam, że to jej 3. maraton rodzinny. Aniu gratulacje kondycji i pomysłu na spędzenie niedzielnego popołudnia z synem!

Całą zgrają dobiegliśmy do rynku, wraz z Kamilem Klimkiem, dyrektorem OSiR-u, który wspaniale cały etap w Suwałkach zorganizował. Na mecie czekali na nas Prezydent Suwałk Czesław Renkiewicz oraz mistrz nad mistrze, zdobywca pierwszego złotego medalu na zimowych olimpiadach- Wojciech Fortuna. Każdy etap, każde miasto jest w swoim rodzaju ale suwalski "biegun zimna" zaskoczył nas swoją temperaturą uczuć. Aż "strach pomyśleć" ile stopni będzie w Suwałkach kiedy jutro będziemy się żegnać:-)

Ludwig przyjechał w środę do Warszawy pełen czarnych myśli. Nie biegał przez ostatnie 3 tygodnie z powodu bólu Achillesa, a jego terapeuci przepisali, poza porcją zabiegów, specjalne wkładki pod pięty aby te jego Achillesy amortyzowały. Nie wiele pomagały, aż do masażu w Wyszkowie, który zrobił Michał Mielcarz. Zidentyfikował szybko problem, ścięgno i łydkę w specjalny sposób wymasował a te super wkładki zalecił... wyrzucić. Pomogło natychmiast. Teraz Ludwig nie dość, że biegnie jeszcze szybciej (zawsze nas z Danielem zostawiał w tyle) to co 10 krok błogosławi Michała. Dzięki Michał- jesteś świetny!

 

07.09. Suwałki - Mariampol

W nocy nie było wesela- uff, tylko czemu taka to noc krótka? Chyba czujemy już te 300 km w nogach bo po 7 h snu obudziliśmy się niedospani. Gdy przyjechaliśmy na miejsce startu pod pomnik Marii Konopnickiej, tam gdzie wczoraj składaliśmy wspólnie kwiaty, czekało na nas, mimo mżawki, kilkadziesiąt dzieci, a kolejne nadciągały. Na znak startu, tym razem danego przez dyr Borysewicza, ruszyła z nami ponad setka dzieci. Żegnaliśmy wzruszeni gościnne Suwałki i nawet niebo płakało racząc nas coraz gęstszymi odpadami.

Tradycyjnie ruszyłem na pierwszą zmianę. Po pierwszych kilometrach, które biegliśmy z dziećmi, pozostali ze mną Bożena i Jarek. Oboje z maratońskim doświadczeniem. Bożena biega od 15 lat codziennie. Jarek zaliczył już kilka maratonów, teraz mierzy się z triatlonami. Niedawno zrobił ironmana w okolicach 12 h. Bożena biegła Maraton Warszawski, gdy spytałem o czas odpowiedziała mądrze- "czas się nie liczy". Całkowicie się z nią zgadzam, "byle dobiec"- to nasza dewiza. Maraton to bezkrwawa, nie licząc pęcherzy i odbitych paznokci, walka  nas  samym ze sobą. 

Do granicy trasa pofalowana up and down i wiatr w mordę. Byłem szczęśliwy jak Daniel po 20 km mojego odcinka mnie zmienił. Granicę przebiegaliśmy wszyscy razem, wraz z kilkudziesięcioma dziećmi z Zespołu Szkół w Słobudce. Kiedy dobiegaliśmy do granicy już czekały w autobusie. Tuż przed granicą dołączył do nas Linas, gubernator Lions z Litwy. Będzie już z nami biegł do samego końca. 

Granicę przebiegliśmy trzymając w rękach flagi UE i trzech państw Litwy, Niemiec i Polski. Na granicy, bracia Litwini zgotowali nam wspaniałe powitanie. Czekała na nas orkiestra litewska oraz władze miasta Kalwarjia. Były wspólne śpiewy i tańce. Najchętniej byśmy  tam zostali....

Już na Litwie kilka dobrych kilometrów pociągnął jeszcze Daniel, a potem z litewską młodzieżą i Linasem do Kalwarji i Marijampole pobiegł Ludwig. W Kalwarji przystanęliśmy pod pomnikiem Litewskiej Pogoni, złożyliśmy kwiaty w kolorach naszych flag, a następnie pogalopowaliśmy dalej. Pogalopowaliśmy to dobre określenie bo dzieci litewskie, które z nami biegły okazały się profesjonalistami. 13. latki, które biegają kilometr w 3.30. Strach pomyśleć co będzie jak dorosną :)

Dobiegliśmy w towarzystwie tych "urodzonych biegaczy" do Marijampole. A właściwie dobiegł Ludwig bo ani Daniel ani ja nie wytrzymalibyśmy tego morderczego tempa przez tyle kilometrów. Cieszyliśmy się, że nasze odcinki wypadły wcześniej. Władze miasta podjęły nas bardzo uroczyście. Wspólnie złożyliśmy wiązanki w narodowych barwach pod pomnikiem 1000 lecia państwowości Litwy (1009-2009), a wieczorem spotkaliśmy się z klubem Lions. Serdeczna atmosfera udzieliła się nam wszystkim.

Minął dzisiaj 5 dzień, a więc to półmetek. Przebiegliśmy 365 km co stanowi 52% trasy. Teraz z górki. Przed sobą mamy czy etapy po ok. 60 km, a na koniec dwie kolubryny 88 i 75 km. Proste, prawda? Nastroje dobre, choć zmęczeni. Na szczęście kontuzje (tfu, tfu, tfu) nas omijają. Jutro Kowno.

08.09. Mariampol - Kowno

Tfuuuuuu, tfuuuuuu i jeszcze x TFU!!! Za mało było wczoraj "tfu" i teraz w środku będzie pusto...

Z centralnego placu w Mariampole ruszyliśmy tuż po 9.00 żegnani przez prezydenta miasta i lokalny klub lions z prezydentem Egidujusem Pudžiemisem. Jak zwykle towarzyszyła nam młodzież ze szkół sportowych: Gabriele, Diamonda, Eryk, Darius i Roland. Wszyscy młodzi i wysportowani. Widać było, że aż się rwą do sprintu. Baaardzo ich prosiłem, żeby wytrzymali choć kilometr z nami w naszym tempie 9-10 km/h. Co innego mieć 14-15 lat i biec 5 km, a co innego po 60-tce biec 700 :)

Ruszyliśmy więc delikatnie i... jepss Daniel leży! Nie zauważył krawężnika, krzywo stąpnął aaałłłaaa!!! Nie wyglądało groźnie dopóki nie zobaczyliśmy jego stopy. Obok kostki śliwa gigant. Nasi znajomi z Litwy są z nami. Gintautas, dyrektor szkół sportowych skąd biegająca młodzież, zaoferował że pojedzie z Danielem do szpitala. Z Danielem jedzie także Miathias.

My z Ludwigiem ruszamy więc na trasę. Czekamy na telefon, zobaczymy co powie lekarz i zadecydujemy co dalej. Chwilę po tym jak skończyłem biec swój odcinek  Daniel zadzwonił- złamania nie ma, zakaz stąpania na tę stopę przez 2 tygodnie i gips. Krótka narada- biegniemy dalej z Ludwigiem, każdy swój odcinek, odcinek w środku zostanie pusty. Obiecaliśmy sobie, że każdy z nas "dead or alive" przebiegnie 1/3 dystansu. Umowa nie przewidywała kontuzji. Połowę trasy więc udało się wg zasad, reszta wg sumienia. Daniel niepocieszony wraca dzisiaj autobusem do Poznania. "Nawet auta nie mogę prowadzić i co, jeszcze mam was obciążać noszeniem mojego bagażu?"- nie można odmówić Danielowi racji. Oj serce się nam wszystkim kroi z Danielem na czele. Lepiej jedna niech jego stopę obejrzą nasi specjaliści. Chcielibyśmy przecież z Danielem pobiec Freedom Charity Run w 2016 roku.

Na mały komentarz zasługuje eskorta litewskiej policji. Biegliśmy z Mariampole ruchliwą drogą do Kowna. Nie była aż tak niebezpieczna jak z Suwałk do granicy, gdzie naliczyłem pędzące na przeciw 653 samochody, z czego połowa TIR-y. Teraz miały nas kolejne setki, które albo na nas pędziły albo nas wyprzedzały. Remigijus i Audrius cierpliwie konwojowali nas przez 20 km. Czuliśmy się bezpiecznie.

 

09.09. Kowno - Kiejdany

NIE BĘDZIE PUSTEGO ŚRODKA !!!

Wczoraj przy kolacji rozmawialiśmy o pechu Daniela. Było nam przykro, że nasz team został zdekompletowany, a najbardziej żal nam było Daniela, który co chwilę to dzwonił z autobusu wiozącego go do Polski, to wysyłał smsy.

Bokm mnie przy stole siedział dyrektor  Wydz. Sportu i Turystyki Gediminas Vasiliauskas. W trakcie dyskusji o Danielu powstał pomysł aby nasi przyjaciele Litwini wypełnili jego odcinek. Gediminas zaoferował się, że pobiegnie z Kowna 10km, a potem może zastąpi jego ktoś inny. Nie dość, że pobiegł całą część Daniela- 20 km, to jeszcze tyle samo pobiegł Rimantas, Vidamtas, Aruna i Romualdas. Jutro z Kiejdan następny pełny etap znów pobiegnie z nami Vidamtas Dobrovolskas. Ostanie 2 najdłuższe etapy z Poniewieża do Bauska (88 km) oraz z Bauska do Rygi (75 km) będzie biegł z nami, a konkretnie "odcinek Daniela". gubernator lionów litewskich Linas Slušnys. Pełne pokrycie biegu FCR zapewniają więc już nie tylko biegacze z Polski i Niemiec ale również biegacze lokalni. Przypadkiem, dzięki przykremu wypadkowi Daniela (sorry Daniel ale dzięki :-) ) odkryliśmy nową, ciekawą regułę. W kolejnych państwach, a może także i miastach gdzie będzie odbywać się bieg, będziemy do przebiegnięcia pełnego odcinka zawsze zapraszać lokalnego biegacza lub biegaczy- liczba dowolna. A może na ostatni odcinek na Łotwie też uda nam się kogoś zaprosić, tym razem z Łotwy?

Po jednym dniu przerwy Freedom Charity Run 2015 znów jest więc w pełni pokryty!!!

Pokrycie biegu było nie tylko na odcinku Daniela. 10 kilometrów przed Kiejdanami czekała na nas gromada dzieci z pastgubernatorem Rimantasem Miseviciusem. Powitano nas energetycznym napojem, a śliczne litewskie dziewczęta śpiewały narodowe pieśni. Ruszyliśmy dalej, choć bez wielkiego entuzjazmu i po 5 km znów czekała setka dzieci. Wśród nich trzy członkinie żeńskiego klubu LC Kèdainiai- brawo dziewczyny. Cały tłum biegaczy punkt 17.00 zameldował się przed budynkiem władz miasta. Powitano nas tam chlebem i solą, i... cheerleaderkami. Na gmachu wisiał transparent Freedom Chrity Run 2015, z tym że trasa Warszawa- Kauans- Riga została zmodernizowana na Warszawa- Kaunas- Kèdainiai- Riga, co prawdą przecież jest :-) 

Kiejdany znane głównie z Potopu H. Sienkiewicza zawsze będą się nam kojarzyć z rozterkami Kmicica i zdradziecką polityką Janusza Radziwiłła. Nieomal dokładnie 360 lat temu, ów kasztelan wileński zawarł bowiem układ z Karolem X Gustawem, w którym uznawał protektorat Szwecji nad Litwą. Był on de facto zerwaniem unii Polsko- Litewskiej. Janusz Radziwiłł, zmarł z resztą tego samego roku w Tykocinie, obleganym wówczas przez wojska Jana Kazimierza. Ten kto widział Potop pamięta zapewne jego śmiertelne męki w ogniu armat.

Nam Kiejdany będą się kojarzyć od dzisiaj ze wszystkim co najlepsze: gościnnością, serdecznością, przyjaźnią ponad granicami.

 
 
 

10.09. Kiejdany - Poniewież

Ludwig wstał dzisiaj ze skwaszoną miną. Obraził się, czy co? A było w ogóle o co??? Nic z tych rzeczy- ząb! Doskwierał już wcześniej ale Ludwg, twardy zawodnik nie pisnął ani słówkiem. Dzisiaj marka się przebrała. Sygita, szefowa LC Kėdainiai umówiła już wizytę po biegu w Poniewieżu. Do wieczora Ludwig pobiegnie na środkach przeciwbólowych. 

Vidamtas Dobrovolskas stawił się na starcie, jak nam obiecał. Przyjechał do Kiejdan specjalnie z Kowna. W towarzystwie kilkudziesięciu dzieciaków i młodzieży z Kiejdan ruszyliśmy do biegu. Młodzi towarzyszyli nam 2 km. Mieli przykazanie- nie wolno wyprzedzać "zielonych". Jakoś im się to udało choć z najwyższym trudem. Te 2 km cały czas czuliśmy ich oddech na plecach, a ten oddech mówił "szybciej, szybciej, szybciej".

Vidamtas pobiegł pierwszą 20- tkę, w tempie 4.30 min/km, potem ja,  "tylko" ździebko wolniej. Trzeci biegnie Ludwig. Niby taki sam ale twarz jeszcze bardziej wykrzywiona niż rano. 7 km przed metą czekają dzieci i rowerzyści oraz policja. Będzie bezpiecznie. 

Wraz z Rimantasem dołączamy się 2 km przed metą. Wraz z nami rusza Sigida. Sigida biegnie z partnerem, pod rękę, jest niewidoma. Brała udział w kilku paraolimpiadach. Jest rekordzistką świata na 1,5 i 5 km. Biegnie z wyrozumiałością dla tych setek kilometrów, które mamy w nogach. Opowiadam jej moje doświadczenia z zeszłorocznego biegu na Antarktydzie. Wraz z nami biegł niewidomy z RPA Ernest Hein. Przebiegłem zaledwie 5 min przed nim...

Na mecie czeka nas wicemer bo mer jest w Niemczech. Miła uroczystość po której składamy kwiaty po pomnikiem Aleksandra Jagellończyka, wnuka Władysława Jagiłło, Wiekiegom Księcia  Litwy, a w latach 1501-1506 także króla Polski. Po jego przedwczesnej śmierci koronę Polski założył jego młodszy brat Zygmunt Stary. Co ciekawe, to właśnie ów Aleksander założył Poniewież, a działo się to dokładnie 502 lata i 3dni temu. 

Z Danielem rozmawiam codziennie. Wkręcił się w wir zajęć codziennych i nie ma czasu pójść do lekarza. Obiecał jutro. Wczoraj obiecywał to samo...

Z Ludwigiem kiepsko. Ma zapalenie zęba i albo mu ten ząb rozwiercają ale chciaż musi wziąć antybiotyk. Jak łatwo się domyślić wybrał to drugie. Kto już kiedyś biegł na antybiotyku 30 km? Jeśli nikt, to Ludwig będzie pierwszy. Nie chce słyszeć o taryfę ulgowej. 

Jeszcze 2 dni. Jutro 88, pojutrze 75. Tfu, tfu tfu i jeszcze x TFUUUUUUU!!!

 
 
 

11.09. Poniewież - Bauska

TFU pomogło (a może to antybiotyk pomógł?). Ludwig czuje się nieco lepiej, choć życie z niego jakby uszło. Mimo tego broni swego odcinka jak lew- "przebiegnę cały" zadeklarował "może nieco wolniej niż 12km/h", jak to ma w zwyczaju. Pobiegł- dobiegł, znów w swoim tempie ale może od początku?

Po wspólnym tradycyjnym starcie Linas rozpoczął z dwoma kolegami litewską zmianę, potem biegł już sam. Trochę się jemu pomyliło i zamiast 28 pobiegł o 1 km więcej. Może nie zdążył wyhamować? Biegł poniżej 5 min/km. Ja się jakoś przeczołgałem się przez moje 28 w tempie 9 km/h. Po drodze widoki rewelacyjne: lasy, pola, zagajniki, ule (kupiłem za 20 Euro 5 litrów miodu) i były tam też strasznie urodziwe krowy. Każdą pozdrawiałem "muuu" ale zaledwie jedna z nich znała polski i od muuuowała mi. Zrobiła to co prawda z pewnym opóźnieniem, usłyszałem muuu jak już byłem na zakręcie ale mimo wszystko przyjemnie było pogadać z litewską milką.

Tuż przed granicą ruszył Ludwig. Na granicy czekał na nas Zigurds i z flagami, tym razem już 4 krajów oraz flagą EU, przekroczyliśmy kolejną granicę. Tuż zagranicą czekało na nas kilkanaścioro dzieci ze szkoły sportowej. Wśród nich był Robert, mistrz juniorów Rygi juniorów w rzucie oszczepem (70,66m). Po kilku metrach przyłączyła do nas kolejna grupa dzieci, a potem jeszcze następna. Wraz z Zigurdsem czekaliśmy na wszystkich 2 km  przed metą i znów, tłumnie, przebiegliśmy pod dmuchaną bramą skandując "We Run We Serve".

No to jeszcze jedno TFU na koniec, na jutro, na ostatnie 75 km. 

Pozostało nam tylko 11%...

12.09. Bauska - Ryga

Na rynku czekała na nas grupa młodzieży oraz Salvis Brasavs (2:55.05). Wystartowaliśmy punkt 9.00. Początkowo zdziwiłem się gdy ruszyliśmy tylko w czwórkę: Salvis z jednym przedstawicielem łotewskiej młodzieży i my z Ludwigiem. Miałem nadzieję, że wystartujemy całą grupą. Po 5 km, z minibusa wyskoczyla następna osoba, a ta która zaczęła bieg wskoczyła do niego. Wtedy zrozumiałem, że litewskie Leo z Valmiery postanowiło przebiec "odcinek Daniela", a teraz już "ich" nie tylko jednym biegaczem ale z towarzyszącą jemu sztafetą. Młodzi zmieniają się co 5 km, a Salvis dostosowuje tempo do możliwości konkretnego współbiegacza. 

Biegniemy Via Baltica, główną drogą do Tallina. Towarzyszą nam dwa policyjne radiowozy na sygnale. Co tu ukrywać, "trochę" tę trasę blokujemy. Po prawdzie zablokowaliśmy ją dokumentnie. Całe szczęście dziś sobota, więc ruch mniejszy.

Reinis chce zostać komandosem. Ma 19 lat, jest rosły, wysportowany, biegł już 10 km ze Salvisem. Gdy zaczynam swój odcinek również dołącza do mnie, na 5 km, biegnie 15 km. Nigdy nie przebiegł więcej niż 15, dziś jak dodamy 2 km na koniec, kiedy planujemy biec wszyscy razem, nazbiera się aż 27! Biegnie też z nami Elizabete. Też dzisiaj pobiła swój życiowy rekord- dotychczas wynosił 5, teraz jak dodamy wszystkie odcinki będzie równe 10km. Elizabete studiuje medycynę. Chce zostać ginekologiem. Terēze będzie organizować imprezy, a może zostanie kiedyś ministrem kultury? Studiuje zarządzanie zasobami kultury. Chce pojechać na Erazmusa do Włoch. Ze mną biegnie 2 km. Biegła też "swoje" z Savisem i Ludwigiem.

W Kekava 18 km, przed Rygą czeka na nas Andris Peterson, Lion z Rygi, którego poznałem jako pierwszego z Łotwy w lutym. Przyleciałem wtedy do Rygi na pierwszy rekonesans. Dołączają co i rusz do nas kolejni biegacze. Jest też mama z dwójką dzieci. Wyczytała o nas w gazecie łotewskiej. "Pisali, że dzieci startują za darmo"- mówi. "Za darmo, za darmo" -upewniam ją- "jeszcze na pamiątkę koszulki dostaną". Daję więc im najmniejsze jakie mamy koszulki S- ki. Młodsza dziewczynka po założeniu wygląda jak w sukience, co sięga do kostek.

Dobiegamy do tablicy Ryga. To już? Jeszcze nie! Jeszcze 5 km. Tuż za tablicą ogromne litery. Nie ma wątpliwości, że nasz cel jest na wyciągnięcie ręki, a właściwie nogi. Wyciągamy więc te nogi, choć z tym coraz trudniej. Dobiegamy do liter i urządzamy tam taniec godowy. Włazimy w te litery, obiegamy je, cieszymy się jak te dzieci, które z nami biegną.

Zbliżamy się do stacji benzynowej Neste, gdzie mają na nas czekać Estończycy. Stacja jest za to po Estończykach ani śladu. Jest Dieter. Dieter jest z Augsburga. Zigurds spotkał Dietra na ulicy. Jest przypadkiem w Rydze. O biegu przeczytał w gazecie i nagle zobaczył Zigurdsa w koszulce, no i Dieter do nas dołączył.

Trzeba ruszać. Przyjechał Valentin, z Kijowa, zdążył. "Trzeba dzwonić do Heikki, szefa lionów z Estonii"- dochodzę do genialnej konkluzji. Zigurds dzwoni. Okazuje się, że są po drugiej stronie ogromnego ronda. "Trzeba wjechać na rondo"- podpowiada Zigurds. Są, widzimy ich, machamy, jesteśmy razem.

Przed National Library, gdzie mieściła się siedziba UE podczas prezydencji Łotwy czeka na nas przedstawiciel rządu Łotwy, minister obrony Raimonds Bergmanis. Minister Bergmanis to barwna postać- osobisty przyjaciel Schwarzenegera, jego najmłodszy syn nosi imię Arnold. Sam minister był na olimpiadach- podnosił tam ciężary i niósł flagę Łotwy, podczas prezentacji ekip w Barcelonie 1992. 

Uroczystość miała charakter oficjalny ale przy tym bardzo serdeczny. Przemawiali, na szczęście krótko, przedstawiciele wszystkich 6 krajów, współorganizatorów FCR 2015. Zaraz po niej pojechaliśmy pod Pomnik Niepodległości, gdzie złożyliśmy przepiękny wieniec z szarfami w kolorze flag 6 narodów i symbolami FCR 2015. Łza mi się w oku zakręciła...

Czyżby to już koniec? 10  dni wysiłku i... poważnej logistyki. Dziękujemy nieocenionemu Mercedesowi Cito. Wiózł nas przez drogi i bezdroża wypełniony po brzegi kartonami z blisko tysiącem T-shirtów, flagami, ulotkami, napojami, dyplomami i naszymi bagażami. Mercedesa drugi rok z rzędu udostępnił nam Mercedes- Benz Duda Cars. Doskonale biegło nam się w odzieży sportowej Craft, a skarpetki do biegania na żadnej z naszych stóp nie pozostawiły nawet minimalnego odcisku- rewela! Ten bieg nie odbył by się gdyby nie pomoc i wsparcie w kolejnych miastach, które przemierzaliśmy Warszawy, Wyszkowa, Łomży, SUWAłK, Mariampola, Kowna, Kiejdan, Poniewieża, Bauskas i Rygi. Nie było by go gdyby nie Linas na Litwie, Zigurds na Łotwie i Heikki w Estonii.

Niezwykle wysokiej rangi nadały FCR 2015 patronaty Lecha Wałęsy, Valdasa Adamkusa, Vaira Vike Freibergi oraz Ambasadora Niemiec w Polsce Rolfa Nickla.

Zrealizowaliśmy właśnie, choć nie było momentami łatwo, dopiero 50% naszego celu. Zbliżyliśmy nasze narody, pokazaliśmy wolną Europę "bez granic", gdzie na umownej linii granicznej nie czycha na turystę uzbrojony żołnierz z psem, a czeka orkiestra, przy której można z sąsiadką z zaprzyjaźnionego państwa po prostu zatańczyć...

Drugie 50% to charytatywny cel biegu- pomoc dzieciom chorym na raka na Łotwie i biednym dzieciom na Ukrainie. Prosimy wszystkich, do których dotrze ta wiadomość o rozważeniesprawy wsparcia właśnie tych dzieci. "Sprzedajemy" kilometry tej 700 km trasy, którą właśnie przebiegliśmy 1 km- 100 Euro (można się składać). Obiecujemy informację na www i we wszystkich materiałach oficjalnych biegu. Jeśli ktoś nie dysponuje takim budżetem proszę wpłacać dowolną kwotę- będziemy wdzięczni w imieniu tych dzieci, że nasz 700 kilometrowy trud nie poszedł w 50% na marne.

Okręg 121 Polska
Stowarzyszenie Klubów Lions
ul. Krzyżowa 7/1
61-545 Poznań

84 1600 1084 0004 0503 6264 6196

Z góry dziękujemy! Może jeszcze gdzieś kiedyś pobiegniemy :-) 

We Run We Serve!!!